FORUM TPZN
- TPZN prawdę Ci powie! Forum numizmatyczne, Numizmatyka, monety, kolekcje, stare monety! TPZN !
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
|
Autor |
Wiadomość |
nabializm
Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 1015
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielonka
|
Wysłany: Czw 1:00, 27 Mar 2008 Temat postu: kino film dyskusje |
|
|
Otwieram wątek poświęcony Filmom.
Ostatnio naszło mnie na oglądanie starego serialu Stanisława Bareji "Kapitan Sowa na tropie" nierówne odcinki, ale rola Gołasa jest sympatyczna, co prawda główni aktorzy robili się nudni z tymi papierosami, ale pomysł ogólnie dobry, klimatyczny serial. Dorwałem się do filmu Gdzie jest trzeci król, w reżyserii Ryszarda Bera słynnego z ekranizacji Lalki jak i filmu grozy (opowieści niezwykłe) Ślepy tor, na podstawie opowiadania znakomitego Polskiego pisarza, nowelisty Stefana Grabińskiego [link widoczny dla zalogowanych] link do nowelki.
[tak na marginesie Grabiński to jeden z moich ulubionych pisarzy, a chyba już to gdzieś na forum napisałem]
Co ostatnio wartego polecenia oglądaliście?
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Mikołaj
Dołączył: 19 Maj 2007
Posty: 440
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 1:12, 27 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Odnośnie królów - polecam ostatniego króla Szkocji, dlaczego? napiszę dokładnie jutro....
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lech Stępniewski
Dołączył: 25 Sie 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 1:58, 27 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Wprawdzie sprowokowałem Pana Macieja do założenia tego wątku zupełnie niechcący, ale wypada i mnie coś napisać. Ja ostatnio oglądam filmy Siergieja Paradżanowa oraz "undergroundowe" kino amerykańskie: Johna Watersa i Kennetha Angera.
Z łatwiej dostępnego kina (wydane u nas na DVD) ostatnio oglądanego mogę polecić "Barakę" Rona Frickego (coś w stylu znanego "Koyaanisqatsi") oraz "Pięć łatwych uwtorów" Rafaelsona. Jeśli ktoś lubi Edwarda Nortona ("Fight Club"), to polecam 25 godzinę Spike'a Lee.
A czy ktoś na tym forum oglądał może "Lemoniadowego Joe"?
P.S. "Kapitan Sowa" rzeczywiście jest klimatyczny. "Trzeciego króla" też mi się miło oglądało.
|
|
Powrót do góry |
|
|
bobi68
Dołączył: 13 Gru 2007
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Dębica
|
Wysłany: Czw 5:50, 27 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Oglądałem bardzo dawno i pamiętam jak przez mgłę, ale trudno zapomnieć western produkcji czechosłowackiej
|
|
Powrót do góry |
|
|
nabializm
Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 1015
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielonka
|
Wysłany: Czw 22:05, 27 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Widzę Panie Lechu że kino undergroundowe jest na warsztacie Kennetha Angera znam z wielu produkcji, Lucifer Rising
Lucyfer Anger we własnej osobie, prawdopodobnie urodzony 1927r (niektóre źródła podają 1930) W wieku 17 lat znalazł w domu kamerę i w trakcie weekendu nagrał swój pierwszy film Fireworks piętnastominutowa oniryczna historia o młodym chłopaku gwałconego przez marynarzy to był 1947r prawdopodobnie skradł większość materiałów z archiwum biur Marynarki Wojennej - w tych czasach to było nie do pomyślenia pokazać sceny gejowskie, sadomasochistyczne... Tak pierwszym nabywcą był sam Alfred Kinsey z którym współpracował i pomagał w zdobywaniu filmów do badań nad seksualnością Amerykanów... Magiczne kino Angera jest specyficzne i nie na każdym robi wrażenie, mi tylko niektóre z filmów się podobały. Do fascynacji jego dziełami przyznają się tacy awangardowi reżyserzy, jak John Waters (Lakier do włosów, W czym mamy problem), Paul Morrissey (Ciało Dla Frankensteina) czy Vincent Gallo.
Co do amerykańskiego undergroundowego kina, jakiś czas temu w warszawie był pokaz filmów z Nickiem Zeddem "Kino Transgresji, Hardcore Collection, Richard Kern"
W ramach pokazu przedstawiono teledyski z najbardziej cenionej płyty Sonic Youth pt. "Evol" , zrealizowane przez Kerna. W zbiorze krótkometrażówek ścieżka dźwiękowa skomponowana przez tę post-punkową nowojorską grupę oraz Teksańczyków z Butthole Surfers. W obsadzie aktorskiej m.in. Henry Rollins z legendarnej kapeli punkowej Black Flag oraz Lydia Lunch, niekwestionowana punkowa diva porno, z czasem prekursorka radykalnego kina feministycznego.
Najbardziej niepokorny i butny nurt w historii kina. Dziś już klasyk i swoisty kanon. Stworzony pod koniec lat 70 przez młodych kontestujących nowojorczyków, niejednokrotnie wywodzących się ze środowiska punkowego, odrzucającego wszelkie publiczne źródła dofinansowania, często kradnąc taśmy filmowe by móc kręcić.
Niczym nie skrępowani twórcy Kina Transgresji lubili się w pokazywaniu perwersji, ostrego seksu, krwawej przemocy w stylu gore, brudu i....kontrolowanego kiczu, łamiąc przy tym wszelkie zakazy i tematy tabu ( na jednym z filmów możemy obejrzeć gorącą relacje z zaszywania waginy Kimbry Pfahler, dla której ten akt był spełnieniem skrytych marzeń ).
Co do wymienionego Siergieja Paradżanowa, nie miałem przyjemności zobaczyć, Lemoniadowego Joe nie kojarzę, ale z czeskich to bardzo mi się podobają inne filmy, surrealistyczny animator Jan Svankmajer
Z lekkich filmów mogę polecić reżysera Jima Jarmuscha - "Noc na ziemi" z Winoną Ryder i Roberto Benignim oraz na deser film Samotni w reżyserii Davida Ondricka
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lech Stępniewski
Dołączył: 25 Sie 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 23:04, 27 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Lucifer Rising oczywiście też obejrzałem. Uważam jednak, że to okropna tandeta. W ogóle cały ten Anger to jakieś kompletne beztalencie. Jak mówl w Rejsie inżynier Mamoń: nuda, nic się nie dzieje. A dialogów to nie ma w ogóle, bo Anger chyba ani jednego swojego filmiku nie udźwiękowił. Fireworks jeszcze są najlepsze, bo krótkie... Nie rozumiem jednak tej Pana uwagi, że Anger "skradł większość materiałów z archiwum biur Marynarki Wojennej". Jakich materiałów?
Svankmajera oglądałem kilka miesięcy temu. Najbardziej podobał mi się "Ociosanek" i krótki "Koniec stalinizmu w Czechach" (?). "Samotnych" i "Noc na ziemi" też znam.
A może by Pan wymienił z tuzin swoich ulubionych filmów? Takich, do których z przyjemnością Pan raz po raz wraca.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Mikołaj
Dołączył: 19 Maj 2007
Posty: 440
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Warszawa
|
Wysłany: Czw 23:42, 27 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Nie jestem undergroundowcem jeśli chodzi o filmy.
Filmy, który oglądam zawsze i wielokrotnie:
1. "Siedmiu wspaniałych" - muzyka Bernstaina mnie powala;
2. "Ostatni samuraj" - za tandetne teksty, które mnie urzekły - np:
- czy wierzysz, że człowiek może zmienić swoje przeznaczenie?"
- każdy powinien robić to co do niego należy aż pozna swoje przeznaczenie"
A chwilę potem jadą na śmierć.
3. Forrest Gump - za wszystko.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lech Stępniewski
Dołączył: 25 Sie 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 0:12, 28 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
O, to może sobie zaraz obejrzę "Siedmiu wspaniałych". Po tej awangardzie dobrze mi zrobi na noc porządny zwykły film. "Forresta Gumpa" też bardzo lubię, natomiast na "Ostatniego samuraja" jakoś się dotąd nie zdecydowałem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
nabializm
Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 1015
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielonka
|
Wysłany: Pią 0:48, 28 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Myślę że gdyby nie Jean Cocteau to wokół Kennetha Angera nie byłoby tyle szumu, ale nie zgodzę się że był beztalenciem, miał pomysły i wizję które realizował i przekazał je tanimi środkami, trzeba zwrócić na to uwagę, że te filmy nie były kierowane do wszystkich, nie jest to łatwy w odbiorze artysta. Myślę również że brak dialogu czy też ścieżki dźwiękowej wcale nie świadczy o słabości tych przekazów. Co do mojej notki o wykradzionych materiałach, to jest jedynie domniemanie, ponoć część wykorzystanych w filmie ujęć skradziono z biur Marynarki Wojennej, najbardziej chyba rzucający się fragment jest po rozlewającym się mleku na piersi Angera, i przejście na WC (gdzie pokazane są pisuary a dalej leżący młody człowiek) i uchylające się drzwi Gents...
Co do tuzina moich ulubionych filmów, to jest tego cała masa... może zacznę od filmów przedwojennych... (myślę że to nie wszystkie)
Nosferatu 1922, F.W. Murnaua
Zmęczona śmierć 1921 Lang Fritz
Metropolis 1927 Lang Fritz
Gabinet doktora Caligari 1919 Wiene Robert
następne filmy
Dracula 1931 Tod Browning z Bella Lugosi
Freaks 1932 Tod Browning
Frankenstein 1910r J. Searle Dawley to chyba najstarszy film jaki mi się podobał.
Frankenstein 1931 James Whale z Boris Karloffem
L'Age d'Or 1930r Luis Bunuel
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lech Stępniewski
Dołączył: 25 Sie 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 2:22, 28 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
nabializm napisał: | Myślę że gdyby nie Jean Cocteau to wokół Kennetha Angera nie byłoby tyle szumu
|
Podejrzewam, że Cocteau patrzył raczej na prężącego się młodego Angera niż na jego filmy
nabializm napisał: |
ale nie zgodzę się że był beztalenciem, miał pomysły i wizję
|
A mógłby Pan tak w kilku słowach o tej wizji, bo ja prawdę powiedziawszy widziałem tylko pretensjonalność albo nudę. Co na przykład takiego fascynującego jest w oglądaniu przez dłuuugich kilka minut faceta dłubiącego przy motocyklu ("Skorpio Rising")? Albo jak woda przez kwadrans sobie (bezgłośnie) pluszcze i jakaś przebrana baba łazi w tle ("Eaux d'artifice").
nabializm napisał: |
nie jest to łatwy w odbiorze artysta.
|
Może Anger jest dla mnie za trudny, ale w takim razie niech Pan mi powie, co Pan odebrał.
nabializm napisał: |
Co do mojej notki o wykradzionych materiałach, to jest jedynie domniemanie, ponoć część wykorzystanych w filmie ujęć skradziono z biur Marynarki Wojennej, najbardziej chyba rzucający się fragment jest po rozlewającym się mleku na piersi Angera, i przejście na WC (gdzie pokazane są pisuary a dalej leżący młody człowiek) i uchylające się drzwi Gents...
|
To chyba fantazja reklamowa samego Angera (bo z tego, co wiem, to on straszny kłamczuch i mitoman). Po co by Marynarka Wojenna miała tajnie filmować męskie ubikacje? Dla mnie wszystko w tym filmie to jawna inscenizacja. Poza tym przebranie paru kolesi za marynarzy wychodzi jednak chyba taniej niż włam do biur Marynarki.
nabializm napisał: |
może zacznę od filmów przedwojennych
|
To naprawdę wszystko są Pana najulubieńsze filmy? To chyba nie będzie tuzin, ale setka
No ale czekam na dalsze. Na razie z tych, które Pan wymienił, nie znam tylko tego Frankensteina z 1910.
|
|
Powrót do góry |
|
|
nabializm
Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 1015
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielonka
|
Wysłany: Pią 11:28, 28 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
Tak pokrótce, link do Frankensteina 1910
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Panie Lechu, ja nie mówię że każdy film Angera jest super, mi tylko niektóre się podobały, Lucifer Rising, Invocation Of My Demon Brother czy Rabbit's Moon [link widoczny dla zalogowanych].
Z awangardowych reżyserów jeszcze jak by tego było mało Derek Jarman, a i jeszcze Andy Warhol z filmikiem Kiss (1963) czy też filmy Yoko Ono, na którym widnieją same pośladki albo kręcony wspólnie z John Lennonem film budowy budynku, ze statycznej kamery...
Co odebrałem z Angera, myślę że to zbyt intymne pytanie, ale powiem tak, kompozycja koloru i gestu...
Tak Anger jest fantastą i kłamczuchem
a dalsza porcyjka filmów które lubię, napiszę wieczorem.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lech Stępniewski
Dołączył: 25 Sie 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 13:18, 28 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
nabializm napisał: | mi tylko niektóre się podobały, Lucifer Rising, Invocation Of My Demon Brother czy Rabbit's Moon
|
Drogi Panie Macieju, jak najbardziej mają prawo się Panu podobać. Przecież Pan jest inny, ma Pan inne doświadczenia, inną wyobraźnię itp. Ale niechże Pan napisze coś więcej. Np. "nigdy wcześniej nie widziałem, by..." albo "Dzięki Angerowi zrozumiałem (przeżyłem), że...". Albo przynajmniej: "urzekła mnie i zapadła w pamięć scena, gdy..., bo jest tam takie..."
nabializm napisał: |
Z awangardowych reżyserów jeszcze jak by tego było mało Derek Jarman, a i jeszcze Andy Warhol z filmikiem Kiss (1963) czy też filmy Yoko Ono, na którym widnieją same pośladki albo kręcony wspólnie z John Lennonem film budowy budynku, ze statycznej kamery...
|
Z filmów Jarmana widziałem ostatnio "Wittgensteina" i uważam ten film za całiem udany, aczkowleik zalecałbym oglądanie go jedynie ludziom, którzy dobrze znają i przemyśleli Wittgensteina - inaczej skutki mogą być opłakane.
Co do Yoko Ono to nie lubię baby i podejrzewam o hochsztaplerstwo, ale naturalnie mogę się mylić. Na razie mnie Pan do obejrzenia tych pośladków nie zachęcił. A dom to właśnie budują obok mnie, więc jakby mnie przypiliło do wrażeń budowlanych, to mogę sobie "na żywca" z balkonu obejrzeć... Poza tym ja już swoje lata mam i budowania domów ze statycznej kamery naoglądałem się za PRL-u w TV. Podobnie jak fascynujących spustów stali oraz dynamicznej kampanii buraczanej. Starczy mi tych awangardowych przeżyć do grobowej deski...
nabializm napisał: |
Co odebrałem z Angera, myślę że to zbyt intymne pytanie, ale powiem tak, kompozycja koloru i gestu...
|
No nie... Jest Pan ezoteryczny jak mason 33 stopnia najgłębszego wtajemniczenia! Proszę koniecznie więcej o tej "kompozycji koloru i gestu". Może jakaś mała analiza ludzkim językiem dla mniej wtajemniczonych?
nabializm napisał: |
a dalsza porcyjka filmów które lubię, napiszę wieczorem. |
Czekam z utęsknieniem. Dziękuję za link do Frankensteina, ale... Nie jestem maniakiem jakości i nie muszę mieć HD, niemniej oglądanie normalnych filmów na tubie to już sado-maso z miażdżącą przewagą maso! Na tubie mogę oglądać miny Tuska albo jak ktoś kogoś kopnie w d... i jest wesoło itp.
|
|
Powrót do góry |
|
|
nabializm
Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 1015
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielonka
|
Wysłany: Sob 0:37, 29 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
znowu Anger, dajmy sobie z nim na kilka dni spokój na jego filmy można patrzeć różnie, jak wiadomo każdy jest inny i na wiele sposobów ogląda filmy, jest tyle kluczy interpretacyjnych ilu oglądających, pierwszy jaki mi się nasuwa to gra kolorów, kompozycje i ich zestawienie, każdy kolor niesie ze sobą jakąś symbolikę, tu trzeba się wysilić i poczytać o symbolice koloru. Kolor ma znaczenie w sztuce malarskiej jak i w alchemii... jesteśmy przyzwyczajeni patrzeć na film jak na odbicie rzeczywistości, ale film eksperymentalny raczej jest czymś co tą naszą rzeczywistość zaburza... jednym z ciekawych (znowu gej) burzycieli porządku był William S. Burroughs, znany głównie z "Nagiego Lanczu" który uważał że język i słowa to wirusy. "Tnij linie słów Tnij linie muzyki Rozwal obrazy kontrolne Rozwal maszynę kontrolną." No nic wybiegłem dość w dalekie tematy dekonstrukcjonistów... może wróćmy do moich innych ulubionych filmów.
Czy są wśród nas na forum Damy? Chyba już nie, tak więc Panowie, czy ktoś z was widział poza kolegą Lechem te filmy które wcześniej wymieniłem? Jeśli nie to zapraszam do obejrzenia tych ekspresji
tak więc dalej,
Haxan - (czas realizacji 1919 - 1921) w kinach od 1922r szwedzkie reżyser Benjamin Christensen
Der Student von Prag - 1913 reżyser Stellan Rye
Golem 1920 - Paul Wegener
Mumia 1932 - Karl Freund
to chyba wszystkie filmy grozy, które oglądałem więcej niż trzy razy...
La Coquille et le Clergyman - w reżyser Germaine Dulac, na podstawie scenariusza Antonina Artauda, oj działy się niezłe jaja podczas premiery filmu, ach ci surrealiści.
a nie było jeszcze mowy o polskich animacjach, no tak przejdźmy do czasów powojennych. Przyznam się, że cenie takie postacie jak:
Walerian Borowczyk, Jan Lenica, Witold Giersz, Mirosław Kijowicz, Stefan Schabenbeck.
Może coś bliższego z współczesnych
Adwokat Diabła - lubie Al Pacino, i właściwie każdy film z jego rolą mi się podobał.
nieco starsze klasyki już, to po pierwsze:
Imię Róży - reżyser Jean-Jacques Annaud 1986r, na podstawie powieści Umberto Eco.
Mechaniczna Pomarańcza - Stanley Kubrick 1971r, na podstawie powieści Anthony Burgessa.
Powiększenie - Michaelangelo Antonini 1966r.
uff, może teraz ktoś inny przedstawi swoje ulubione filmy, trochę mam dość obnażania swojego "kino maniaka" jest tak wiele jeszcze filmów, wyreżyserowanych przez Lyncha czy Herzoga, tak to może już na tym zakończę na jakiś czas...
|
|
Powrót do góry |
|
|
Lech Stępniewski
Dołączył: 25 Sie 2007
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 14:10, 29 Mar 2008 Temat postu: |
|
|
nabializm napisał: | znowu Anger, dajmy sobie z nim na kilka dni spokój na jego filmy można patrzeć różnie, jak wiadomo każdy jest inny i na wiele sposobów ogląda filmy
|
Dobrze, dam Panu spokój z Angerem. Ale tylko na kilka dni
Trudno, Panie Macieju, taki jest już los znawców, że są dręczeni przez profanów różnymi pytaniami... A ponieważ nie znam nikogo, kto oglądałby Angera i od kogo mógłbym się nauczyć innego spojrzenia na jego filmy, cierpliwie poczekam na Pańską interpretację kolorystyczno-symboliczną jego utworów.
Tymczasem niech mi Pan powie, dlaczego zaliczył Pan tego Frankensteina z 1910 roku do swoich najulubieńszych filmów. Ja - przyznaję ze wstydem - znowu tam niczego specjalnego nie dostrzegłem (ściągnąłem sobie wersję lepszej jakości niż tuba, by niczego nie przegapić). Ot, taka ciekawostka archeologiczna z dziejów wczesnego kina. Wdzięk sporo poniżej Meliesa. Teatralny horror, który dziś wzbudza uśmiech, czy może raczej uśmieszek.
nabializm napisał: |
tak więc dalej,
|
Z tych starych filmów, które teraz Pan wymienił, znam tylko Mumię, więc będę nadrabiał zaległości (a potem pewnie znów zadawał dręczące pytania...)
Wciąż jednak nie mogę wyjść z podziwu, że ma Pan aż tyle najulubieńszych filmów. Kiedy Pan znajduje czas na to ulubianie?
"Adwokata Diabła" uważam za niezły film dla szerokiej publiczności, który rola Al Pacino trzyma powyżej przeciętnej. Niemniej pewna dosłowność "horroru" stoi na przeszkodzie, bym ten film mógł uznać za wybitny.
"Imię róży" określiłbym z kolei jako robotę profesjonalistów. Profesjonalne aktorstwo, scenografia, zdjęcia, scenariusz itp. Ale zsumowanie tego profesjonalizmu nie dało - moim zdaniem - żadnej "nadwyżki". Niemniej obejrzenie tego nie jest czasem straconym.
Natomiast "Mechaniczna Pomarańcza" to z pewnością arcydzieło - jak niemal każdy film Kubricka. W dodatku arcydzieło, które potrafi podbić niemal każdego widza.
Również za arcydzieło uważam "Powiększenie". Ale tu już trzeba pewnego nastawienia wewnętrznego. Bardzo dobrze mogę sobie wyobrazić kogoś, kogo ten film po prostu znudził albo zdenerwował (swoim brakiem "dopełnienia").
|
|
Powrót do góry |
|
|
nabializm
Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 1015
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zielonka
|
Wysłany: Czw 23:49, 03 Kwi 2008 Temat postu: |
|
|
Panie Lechu, wcale nie czuję się znawcą. Zdarzyło mi się być w dawnym kinie Stolica na pokazach ekspresjonizmu niemieckiego, czy innym pokazie z starym kinem grozy. Było to dość dawno osiem, czy sześć lat temu jak biegałem na seanse, później po raz kolejny zabierałem żonę zaraz po pracy lecieliśmy do kina, zobaczyć te perełki. Inne filmy tak zwane eksperymentalne oglądałem u serdecznego mojego znajomego, który wprowadził mnie w świat Angera, Nika Zedd'a czy okropnego moim zdaniem Otto Muehla. Nie umiem wprowadzić, w interpretację, to przychodzi samo i myślę że nie trzeba się bardzo wczuwaći, to są obrazy a właściwie montaże surrealistyczne. Każdy film można oglądać z różnego punktu widzenia, trudno jest mówić co przekazują to tak jak by interpretować wiersz i mówić co autor miał na myśli... interpretacja kolorystyczna, być może błędna, ale czerwień dominuje, czerwień to przemijalność i destrukcja, Ogień ze względu na swą destrukcyjną siłę przywołuje obraz chaosu i zniszczenia wszelkich form. Czerwień kolor Ognia i Słońca, mocy oczyszczających i dających życie. Cząstkowe obrazy, cząstkowe ujęcia rzeczywistości scalają się w nową ogólną jedność , tworząc wyodrębniony pseudo świat, przedmiot czystej kontemplacji. Guy Debord.
Frankenstein z 1910r jest pierwszym w historii kina filmem "grozy"
Cytat: | Kino światowe początku wieku zdecydowanie nie było jeszcze przygotowane na Frankensteina. Nie umiało jeszcze 'opowiadać' historii. Kamera była statyczna, a kilkuminutowe filmy bardziej przypominały sfilmowane przedstawienie teatralne (tak zresztą powstawały pierwsze filmy , gdzie nie było miejsca na montaż, czy zmianę kadrowania. Rok 1910 to kino raczkujące, pierwotne, wciąż tkwiące w tępym zachwycie nad możliwościami nowej technologii. Ekranizowano wówczas wszystko co wpadało w ręce pierwszych 'reżyserów', i co w większości polegało na zapisywaniu na taśmę zwykłych, wspomnianych wyżej przedstawień teatralnych (pierwsze 'kamerówki'? , lub ograniczało się do zainscenizowania kilku scen z książki. Wyobraźcie sobie powieść "Wojna i pokój", którą na ekrany przenieśli Rosjanie w roku 1915 . Jednak tacy twórcy jak Georges Mélies (autor pierwszego dzieła SF: trwającej 14 minut "Podróży na księżyc" z roku 1902 - z niezwykle pionierskimi efektami wizualnymi) czy David W. Griffith ze swoimi epickimi freskami "Narodziny narodu" (*) z roku 1914 (czas trwania 190 minut!) i "Nietolerancja" z 1916 (197 minut!) - zaczynali tworzyć język kina, które powoli uczyło się 'chodzić'. "Frankenstein" z roku 1910 wywodzi się jednak z czasów, gdy jeszcze 'jarmarczne' kino dopiero 'ząbkowało', przez co 'filmowi' Searle'a Dawleya bliżej do maniery "Wyjścia robotnic z fabryki" (1895 rok), czy "Wjazdu pociągu na stację" (również 1895 rok) - braci Lumiere, niż do pierwszych, nieśmiałych 'fabułek' Georgesa Mélies z lat 20-tych, czy 'kąsających' już, pierwszych dzieł Luisa Bunuela ("Pies andaluzyjski", "Zloty wiek" - z końca lat 20-tych), nie wspominając już o niesamowitym rozmachu, wspomnianych wyżej produkcji Davida W. Griffitha, czy o dojrzałym, przemyślanym, klimatycznym i przyprawiającym o ciarki na plecach "Nosferatu - Symfonia grozy" F. W. Murnaua z roku 1922. Dziwi zatem niski poziom dramaturgiczny, młodszego zaledwie o jedną dekadę dzieła Amerykanów (1910 przyp.), tym bardziej, że już w niecałe 3 lata później, bo w roku 1913, niejacy Stellan Rye i Paul Wegener, swoim "Studentem z Pragi" dadzą podwaliny pod 'niemiecki ekspresjonizm', a przede wszystkim wyciągną niemiecką sztukę filmową z nizin intelektualno / formalnych, tworząc nietuzinkową wersję faustowskiego mitu o zaprzedaniu duszy Diabłu. Krótko o tym filmie: Młody student Balduin sprzedaje duszę 'czarownikowi', który wykorzystuje ją do stworzenia sobowtóra nieszczęśnika, a ten ożywiony wychodzi z lustra na jego oczach. Trwający 85 minut, niezwykły film niemieckich reżyserów cechował się niepokojącą atmosferą, kontrastem między bielą a czernią w warstwie wizualnej, oraz poważną tematyką: dwoistość natury człowieka, tak podkreślona w scenie ożywienia lustrzanego odbicia. Jak więc widać, w 1913 roku mogły już powstawać filmy pomysłowe i ciekawe, mające niezatarty wpływ na dalszy rozwój kinematografii światowej. Wracając do tematu; Film "Frankenstein" AD 1910 powstał pod skrzydłami Thomasa Edisona (wynalazca żarówki, telegrafu, kinetoskopu i fonografu - maszyny do zapisywania i odtwarzania dźwięku) który był pracoholikiem siedzącym w swoim laboratorium po 20 godzin dziennie, pracę zaczynając przeważnie w nocy. Na życie małżeńskie nie pozostawało wiele czasu, gdyż zajęty pracą wynalazca poświęcił się bez reszty nauce i technice - podobnie jak Wiktor Frankenstein zresztą . Film "Frankenstein" firmowany nazwiskiem słynnego Thomasa Edisona, to niestety tylko kilka krótkich scenek z książki, przeniesionych na ekran bez żadnego pomysłu. W ciągu 15-tu minut seansu nie uświadczymy choćby grama głębi czy zalążka dramaturgii, nie mówiąc już o grze aktorskiej, która ogranicza się do kilku grymasów, nazbyt ekspresyjnej, teatralnej gry ciałem i - co oczywiste - braku dialogów . Kilka plansz pojawiających się między scenami, wyjaśnia: "Wiktor wyjeżdża na studia", "Wiktor stwarza Potwora" itd. itp. Ciekawy jest jednak pomysł na inscenizację sceny powołania Monstrum do życia. Potwór powstaje bowiem... z płomieni, co zostało nakręcone w tyleż prosty, co ciekawy sposób. Najpierw spalono odpowiednio ucharakteryzowaną kukłę przedstawiającą Monstrum, po czym puszczono nagrany materiał 'od tyłu', co w efekcie dało scenę powstania Potwora z ognia. Pierwszym filmowym Monstrum Frankensteina został niejaki Charles Ogle, którego 'fragment charakteryzacji' (wysokie czoło) posłuży za 21 lat za swoisty wzór dla kształtu głowy pamiętnego Monstrum w wykonaniu Borisa Karloffa. Potwór z "Frankensteina" J. Searle'a Dawleya to postać bezbarwna i groteskowa, która po wyjściu z komory 'narodzeniowej', bezładnie ugania się za Wiktorem, a ten dwa razy, z teatralną manierą mdleje, uciekając przed swoim Tworem. Przy całej płyciźnie 'scenariusza' i skrótach fabularnych wielkości Himalajów, należy się jednak "Frankensteinowi" z roku 1910 szacunek, i to z dwóch powodów. Oto bowiem, odważnie, choć nieudolnie, ów film rozdziewiczył Frankensteina dla X Muzy. Drugim powodem jest zamykająca film, niezwykła scena, w której Wiktor Frankenstein patrzy się w lustro, gdzie widzi Monstrum, po czym Monstrum znika, a Wiktor widzi swoje własne odbicie - rozdwojenie jaźni wypisz wymaluj!
(*) - w oryginalną scenę z "Narodzin narodu" ('członkowie Ku Klux Klanu' odjeżdżający na koniach), został 'wmontowany' Tom Hanks, w filmie "Forrest Gump"
|
kopia nieistniejącego artykułu z serwisu: [link widoczny dla zalogowanych]
A teraz ja się spytam czy ktoś widział filmy Alejandro Jodorowsky'ego
widziałem Świętą Górę i Kreta.
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
|
|